Witajcie.
Dwa tyg temu zauważyłem że w mojej golfinie powoli ubywa płynu. Początkowo na to nie zareagowałem bo poszedłem do szpitala. Po powrocie ze szpitala autko zmieniło się do nie poznania. Na zimnym silniku jest jescze w miarę ok, al gdy się rozgrzeje to podczas ruszania i jazdy na niskim biegu (1 i 2 czasami 3) sztrasznie szarpie, jakby gasł. Odczuwalne jest to w szczególności podczas jazdy w korkach. Podczas serii szarpnięć, w sobotę, zaczęła lecieć para spod machy i ubyło płynu. Jak wracałem do domu, wchadząc w zakręt z wciśniętym sprzęgłem on poprostu zgasł.
Dziś rano wstałem odpaliłem: pali od pierwszego, sporo kopci na biało dopóki nie złapie trochę ciepła (ok 5-7 min) później nic nie wali z rury. Po zajrzeniu pod maskę zobaczyłem że w wężyku doprowadzającym paliwo do pompy lecą pęchęrzyki pojedyńcze pęchęrzyki powietrza. Po przjechaniu się ok 15 min, podniosłem znów maskę i pęchęrzyków już nie było. Za to z okolic paska rozrządu słychać taki cichy klekot lub stukot (dosłownie na granicy słyszalności).
Od czego zacząć szukania usterki?
dzięki i pozdrawiam.



Oczywiście wymiana uszczelek nic nie dała. Pompiarz gwarantował że pompa jest sprawna i powiedział żeby czyściciela wlał do baku. Ale po wyjechaniu z zakładu pomyślałem że alternator=eletryka. Pojechałem do elektryka. Elektryk znalazł jeden, JEDEN kabelek który był pęknięty w środku izolacji!! Akurat ten pier... kabel był w wiązce prowadzącej do sterownika pompy. Oczywiście tzrebyło poczyścić zaciski. Przy okazji akumulator do wymiany i wsumie zostawiłem 900 stów. Ale przynajmniej przestało szarpać.